Bieszczady: Ruiny nad Osławą – Zagórz

Malownicze ruiny na szczycie wzgórz inspirują do snucia legend, tajemniczych opowieści o dawnych mieszkańcach czy… duchach. Nie inaczej jest i w Zagórzu, gdzie na stromym wzniesieniu zwanym imieniem Marii (Mariemont) piętrzą się ruiny klasztoru, zapładniające wyobraźnię nie tylko pisarzy.Inicjatorem budowy karmelu w Zagórzu był chorąży nadworny koronny, Jan Franciszek Stadnicki, od 1697 r. obdarzony tytułem wojewody wołyńskiego. On to sprowadził nad Osławę karmelitów bosych, zakonników o surowej regule, postanawiając wznieść dla nich kościół i klasztor. Miał on służyć nie tylko jako miejsce kontemplacji i pustelniczego życia, ale także schronienie dla weteranów wojennych oraz spełniać funkcje obronne. Bieszczady noclegi

Klasztor w Zagórzu, zdjęcie z przełomu lat 50. i 60. XX wieku / Elewacja kościoła jezuickiego Il Gesu w Rzymie Bieszczady pokoje do wynajęcia

Wznoszenie karmelu rozpoczęto na początku XVIII stulecia. Prace były możliwe dzięki hojności F. Stadnickiego, który wspierał budowę odpowiednimi zapisami fundacyjnym (w 1700 i 1710 r.). Nie zapomniał o karmelu i w testamencie, ustanawiając w nim darowiznę dotyczącą szpitala, na mocy której opieką objęto 12 weteranów wojskowych pochodzenia szlacheckiego, zapewniając im schronienie i pomoc medyczną w trakcie choroby. Prace postępowały na tyle szybko, że w 1714 r. we wzniesionych już budynkach mogło zamieszkać kilku zakonników. Tegoż roku nastąpiła uroczysta introdukcja (wprowadzenie) karmelitów i poświęcenie kamienia węgielnego pod budowę kościoła pw. Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny. Ceremonii tej przewodniczył biskup przemyski Jan Kazimierz de Alten Bokum. W 1726 r. utworzono w Zagórzu przeorat. Przed 1730 r. ukończono budowę obiektów sakralnych i mieszkalnych, a trzy lata później obronnych. W ten sposób nad Osławą stanęła monumentalna budowla wykorzystująca naturalne walory obronne stromego wzgórza wznoszącego się prawie 400 m n.p.m. Na obszarze o powierzchni blisko dwa hektary stanęły budynki o charakterze sakralnym, mieszkalnym i obronnym, otoczone warownym murem ze strzelnicami, wykonanym z piaskowca wydobytego z koryta rzeki. W skład całego kompleksu wchodził kościół, klasztor, dwie baszty, dwupiętrowa kordegarda znajdująca się przy bramie wjazdowej, duży filar z figurą Matki Bożej, budynek dla furtiana, kilkunastometrowa studnia, budynki gospodarcze – w karmelu zamieszkało 20 zakonników, którzy prowadzili gospodarstwo rolne, uprawiali ogród warzywny i hodowali drzewa owocowe. Najważniejszą budowlą karmelu była świątynia przemianowana na wezwanie Wniebowzięcia NMP. Cały zespół klasztorny był budowany zgodnie z regułą obowiązującą karmelitów. Jako wzór służył kościół Santa Maria della Scala według projektu architekta Francesco da Voltera, wzniesiony pod bezpośrednim wpływem kościoła jezuickiego II Gesu w Rzymie. Jako ciekawostkę można podać, że długość i szerokość świątyni liczono na liście palmowe. Oczywiście modyfikowano wzorzec w zależności od wielkości zgromadzenia i warunków geograficznych. W XVIII w. nie przestrzegano już tak rygorystycznie przepisów budowy. Łatwiej można było uzyskać zezwolenia na różne innowacje, zwłaszcza co do bryły kościoła. Zaczęto budować kościoły okazałe z wieżami i kopułami, jak np. w Berdyczowie, Milatynie, Wiśniowcu, Kamieńcu Podolskim czy właśnie w Zagórzu. Bieszczady domki

Tutaj barokowa świątynia została posadowiona na rzucie prostokąta. Jej architektoniczna oryginalność polegała na centralnie położonej ośmiobocznej nawie głównej. Na osi poprzecznej nawy umieszczono dwie kaplice. Prezbiterium było czteroprzęsłowe, nakryte sklepieniem kolebkowym z lunetkami. Kruchta, umieszczona tuż za wejściem głównym, posiadała sklepienie beczkowe, kaplice zaś krzyżowe. Nawę główną pokrywała płaska kopuła. Bezwieżowa fasada kościoła nawiązywała do wspomnianego wzorca Il Gesu. Posiadała trzy przęsła – wejście znajdowało się w środkowym, a nad nim umieszczono okno od chóru (muzycznego). W bocznych przęsłach znajdowały się nisze, w których stały figury patronów karmelitów bosych – św. Jana od Krzyża i św. Teresy z d’Avilla (obecnie rzeźby znajdują się w sanockim muzeum). Fasadę wieńczył trójkątny szczyt z okrągłym oknem. Od strony prezbiterium umieszczono dwie wieże, w dolnej części kwadratowe, w górnej – ośmioboczne. Wieńczyły je typowe dla baroku hełmy. Wnętrze urządzone było z przepychem. Nie ma co się dziwić temu bogactwu, zwłaszcza kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że w znacznej mierze wystrój świątyni sfinansowała córka fundatora – Anna Stadnicka, przeznaczając na ten cel własne srebra i klejnoty. Ściany kościoła zdobiły iluzjonistyczne freski. W prezbiterium namalowano scenę Zwiastowania NMP z aniołem umieszczonym na tle czerwonej kotary. W płytkiej niszy, która powstała po zamurowaniu okna, znajdował się fresk przedstawiający Boga Ojca z kulą ziemską w ręku, otoczonego gronem aniołów. Iluzjonistyczne ołtarze boczne były poświęcone: św. Józefowi i MB Szkaplerznej, św. Teresie, św. Janowi od Krzyża i św. Tekli. Freski pokrywały również sklepienie nawy głównej. Nie wiadomo, kto był ich autorem. Jedni przypisują je Marcinowi Stroińskiemu, inni karmelicie Grzegorzowi Czajkowskiemu, czy też bliżej nieokreślonemu malarzowi włoskiemu. Drugą osobliwością klasztornego kościoła było umiejscowienie ambony. Otóż znajdowała się ona po prawej stronie, a nie jak chce tradycja, lewej stronie ołtarza. Najprawdopodobniej przyczyniło się do tego obsunięcie ziemi w trakcie budowy kościoła. Wpłynęło to na inne zmiany architektoniczne, np. wejściową fasadę świątyni trzeba było dobudować od wschodu. Bieszczady agroturystyka

Od strony południowej przylegał do kościoła piętrowy klasztor, z obiegającymi wirydarz krużgankami. Oprócz cel znajdowały się w nim m.in. refektarz, kuchnia i biblioteka. Ta część zabudowy już nie istnieje. Poza murami karmelu (na płn.-wsch. stoku wzniesienia) znajdował się szpital dla weteranów wojskowych – funkcję opiekuńczą klasztoru określała fundacja Stadnickiego. Wśród jego pierwszych pensjonariuszy znaleźli się bohaterowie spod Wiednia. Na co dzień mieszkali oni w kordegardzie, a w razie choroby mieli zapewnioną opiekę i leczenie w osobnym budynku. Przy kościele działał chór i zespół muzyczny, który pomagał organiście w uświetnianiu uroczystości religijnych. Klasztor był miejscem pracy dla okolicznych włościan – kucharza, rzemieślników, praczek i sprzątaczy. W owym czasie Zagórz nie posiadał własnego kościoła, a parafia została erygowana dopiero w roku 1750. Karmelici otoczyli opieką duszpasterską okoliczną ludność, a jeden zakonników został potem nawet proboszczem zagórskiej parafii. Mariemont tętnił życiem, szczególnie w trakcie odpustów, kiedy to do karmelu przybywały liczne pielgrzymki, gdyż zakonnicy szerzyli kult Matki Bożej z Góry Karmel, a figura Bożej Rodzicielki stała przed wejściem do kościoła. Wśród pątników przybywających nieraz z daleka, pojawiali się katolicy z terenu dzisiejszej Słowacji. Oprócz funkcji sakralnej, już w chwili swego powstania obiekt miał znaczenie militarne. Wzniesiony na wzgórzu otoczonym z trzech stron wodami Osławy wyróżniał się potężnymi, 5-metrowymi murami i dwoma basztami usadowionymi od południa. Jedna z nich mieściła bramę pozwalającą na szybkie opuszczenie klasztoru, natomiast reprezentacyjna brama wjazdowa z podjazdem znajdowała się od strony północnej. Bieszczady ośrodki wypoczynkowe

Wzniesiony według wzorów średniowiecznych warowny klasztor już w chwili swego powstania uchodził za przestarzały. Także jego znaczenie militarne było już wówczas niewielkie. Po Pokoju Karłowickim Turcy przestali nam już zagrażać, znikome było również zagrożenie ze strony Siedmiogrodu, znajdującego się w strefie wpływów Habsburgów. Jednak w listopadzie 1772 r. klasztorne mury rozbrzmiały wystrzałami. Schronili się tu konfederaci barscy, stawiając zbrojny opór rosyjskiej armii pod wodzą gen. Drewitza. W czasie szturmu pożar objął część klasztoru i kościoła. Zakonnicy zabrali się do odbudowy zniszczonych budynków, jednak do dawnej świetności nie udało się przywrócić karmelu już nigdy. Złożyło się na to wiele przyczyn. Po pierwszym rozbiorze nastąpiło pogorszenie sytuacji społecznej, gospodarczej i politycznej. Zaborcom na pewno nie podobało się wsparcie konfederatów przez patriotycznych karmelitów. W Zagórzu powstała parafia, więc praca duszpasterska zakonników została w znacznym stopniu okrojona. Zakazywano pielgrzymek, więc i pątników przybywało coraz mniej na Mariemont. Represyjna polityka zaborców doprowadzała bądź do kasacji zakonów (reformy Józefa II) bądź do ich ruiny gospodarczej. W Zagórzu zamieszkali karmelici z Przemyśla, Lwowa i Milatyna. Nieuczciwi dzierżawcy dóbr klasztornych doprowadzili do tego, że zagórski karmel cierpiał niedostatek. Nastąpił powolny upadek klasztoru i życia zakonnego. Zaniepokoiło to władze kościelne, podjęto więc próby ratowania zagórskiego zgromadzenia. Powołano komisję (w jej skład wchodzili także świeccy urzędnicy), która po kontroli dokonanej 7 czerwca 1814 r. wydała dekret nakazujący reformę klasztoru nad Osławą. Wtedy to przy karmelu powstał dom poprawczy dla księży. Na ten cel przeznaczono kordegardę, gdzie niegdyś zamieszkiwali weterani.

Ostateczna katastrofa nastąpiła 26 listopada 1822 roku. Wówczas wybuchł pożar, który strawił doszczętnie wiązania dachowe klasztoru i kościoła. Do zaprószenia ognia doszło w czasie kłótni pomiędzy ówczesnym przeorem Leonardem Umańskim a spowiednikiem zakonników z domu poprawczego, o. Janem Włodzimierskim. Ten drugi, aresztowany przez austriacką policję, przyznał się do wzniecenia pożaru i został osadzony w lwowskim więzieniu. Do odbudowy karmelu nie przystąpiono. W 1831 roku nastąpiła likwidacja klasztoru, majątek zagórskich karmelitów przepadł na rzecz państwowego skarbu, część na rzecz funduszu religijnego. Ocalałe obrazy z świątyni trafiły do kościoła w Zagórzu. Dom poprawczy przeniesiono do Przeworska. W roku 1837 znalazł się w nim o. Włodzimierski, który dopuścił się jakichś wykroczeń u karmelitów trzewiczkowych we Lwowie, gdzie trafił po pobycie w więzieniu. Tyle o ostatecznym upadku zagórskiego karmelu mówią zachowane dokumenty. Mało jednak prawdopodobne jest, by tak potężna budowla spłonęła od przypadkowego zaprószenia ognia. Szukając przyczyn upadku karmelu snuto różne przypuszczenia, mniej lub bardziej wiarygodne. Historia ta obrosła również legendami. Według jednej z nich klasztor podpalił ówczesny przeor zakonu, dawny żołnierz napoleoński, Grzegorz Nieczuja, zgorszony upadkiem klasztornych obyczajów i zbyt swobodnym życiem zakonników. Wedle podania rzucił płonącą pochodnię do klasztornego spichlerza, a sam poniósł śmierć w płomieniach. Warto wspomnieć, że zagórskie wzgórze stało się miejscem akcji sensacyjnej powieści Zygmunta Kaczkowskiego pt. Grób Nieczui. Łowcy sensacji powtarzają za miejscowymi legendami, że co jakiś czas na klasztornym wzgórzu pojawia się widmo Mnicha o spętanych łańcuchem rekach. Na tym jednak nie koniec historii tego miejsca. W 1935 r. wzgórze Mariemont (zwane przez miejscową ludność Marymontem) z ruinami klasztoru ówczesny właściciel ziemski z Poraża – Adam Gubrynowicz, używający tytułu barona – przekazał na własność seminarium duchownemu w Przemyślu. 30 marca 1957 r. kuria biskupia w Przemyślu przekazała ruiny z powrotem na własność karmelitom bosym. Wojewódzki Konserwator Zabytków w Rzeszowie wyraził zgodę na odbudowę klasztornego obiektu. Jeszcze tego roku sklecono naprędce mały baraczek, w którym wkrótce zamieszkało trzech zakonników. Z pomocą okolicznych mieszkańców, dotacji z Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz funduszy własnych zakonu zabrano się za odbudowę karmelu. Oczyszczono mury z zarastającej je roślinności. Odgruzowano studnię i otoczenie klasztoru od strony zachodniej. Rozpoczęto prace nad uzupełnianiem ubytków w murach w prezbiterium, podjęto się odbudowy kordegardy, którą nakryto dachem.

W trakcie prac porządkowych wewnątrz kościoła odsłonięto wejście do podziemi, w których w latach 1722–1817 pochowano 55 zakonników. Groby te w przeszłości plądrowane były przez „poszukiwaczy skarbów”. Zebrane szczątki ponownie pochowano w krypcie, a żeby zapobiec ich bezczeszczeniu na przyszłość, wejście do podziemi zamurowano. Aby zdobyć dodatkowe fundusze na odbudowę, zakonnicy wykonywali karty pocztowe, informujące o odbudowie karmelu. Jeden z zakonników wybrał się aż do Ameryki szukać pomocy finansowej wśród tamtejszej Polonii. Przed śmiercią w 1962 r., prosił, aby pochować go w zagórskim karmelu. Niestety, ostatnia wola o. Józefa nie została spełniona, gdyż jesienią tegoż roku Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej nakazało zakonnikom opuścić Mariemont nad Osławą. Kolejna próba „odbudowy” klasztoru miała miejsce w 2000 r., kiedy teren został przejęty przez gminę Zagórz. Ponownie oczyszczono mury z porastającej je roślinności, przykryto prowizorycznie szczyty murów, wykonano prace porządkowe, częściowo odbudowano baszty, a przed kościołem ustawiono na cokole figurę Matki Bożej. Jednak z powodu braku funduszy dalsze prace zostały przerwane